Artykuł opisuje choroby, jakie przenoszą ptaki, w naszym środowisku głównie gołębie, które tak lubimy dokarmiać.

Gołąb miejski, grzywacz i sierpówka, zwana też czasem „cukrówką” – to gołębie, które spotkamy w każdym większym mieście w Polsce, czym o ból głowy przyprawiają konserwatorów zabytków (przez kwaśny odczyn gołębich odchodów niszczeją budynki).

Niestety, im zimniej na dworze, tym chętniej litujemy się nad gołębiami i dokarmiamy je, najczęściej chlebem. Poprawiamy swoje samopoczucie, kosztem ingerencji w naturę. Tym samym popełniamy dwa poważne błędy. Po pierwsze: w ogóle decydując się na dokarmianie dzikich zwierząt, po drugie: robiąc to nieumiejętnie.

Jeśli zdecydujemy się na karmnik, czy to w ogrodzie, czy na balkonie, bezwzględnie musimy pamiętać o tym, by co dwa tygodnie sparzyć go wrzątkiem, tak by dokarmianie nie przyczyniało się do rozprzestrzeniania się chorób wśród ptaków. Bo ptakom, zwłaszcza tym dziko żyjącym, towarzyszą różne pasożyty. Niektóre z nich mogą być dla człowieka bardzo groźne. Do najniebezpieczniejszych należą takie jak obrzeżek gołębi (który jest kleszczem) i ptaszyniec.

Każde dziko żyjące zwierzę może przenosić jakieś choroby lub pasożyty, z których część może być niebezpieczna dla człowieka. Dlatego naczelną zasadą powinno być ich niedotykanie. Dotyczy to również gołębi żyjących w miastach.

Obrzeżki są dość spore, osiągają do nawet 10 mm długości. Ich ukłucie może być dla człowieka bardzo nieprzyjemne.

– Mogą boleśnie gryźć, a ich ślina zawiera substancje, które mogą powodować odczyny alergiczne.

Innym groźnym pasożytem jest, niewidoczny gołym okiem ptaszyniec, który również żyje i pasożytuje jak obrzeżek. Tak jak i on może powodować reakcje alergiczne, a u bardziej wrażliwych wstrząs anafilaktyczny, który w skrajnych przypadkach może doprowadzić do śmierci. Dlatego najlepiej naturę zostawić w spokoju.